Cześć Wam! Nazywam się Arek i obecnie jestem studentem na University of Strathclyde w Glasgow.
Pierwsze wrażenie po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi: „O mój Boże! Dostałem się! Nie wierzę! Magister w UK!”. Uczucie ekscytacji towarzyszyło mi za każdym razem, gdy tylko pomyślałem, że przeprowadzę się do Glasgow. Zacząłem czytać dużo opinii na temat różnic między polską a brytyjską uczelnią. Jak się później okazało, nie wszystkie były prawdziwe.
Zanim przyleciałem do Szkocji…
Przed przyjazdem do Glasgow otrzymałem niezbędne informacje od opiekuna roku, który powiedział mi co należy zrobić po przyjeździe, jakie dokumenty wziąć ze sobą – generalnie wszystko to, aby móc zacząć studia bez problemów. Nie leciałem więc w ciemno i nie miałem obaw, że nie wiem, co mam zrobić.
Moje pierwsze kroki na uczelni
Niedługo po przyjeździe, wybraniu zajęć, dostałem maila, że muszę spotkać się z opiekunem roku, żeby omówić z nim potencjalny temat pracy magisterskiej i wybór supervisor’a. Pomyślałem: „Szaleństwo! Ledwo co przyjechałem, a już mam myśleć o temacie pracy”.
Niemniej jednak spotkałem się z nim i rozmowa poszła bardzo szybko. Opiekun roku miał moje CV, wiedział gdzie i z czego zrobiłem Bachelor Degree. Z miejsca zaproponował mi temat i wskazał siebie jako supervisor’a ze względu na swoją dziedzinę. Tak też w październiku miałem już wszystko załatwione.
Ustaliliśmy też cykliczne spotkania, by nadzorować postęp nad pracą magisterską i wprowadzać ewentualne zmiany i poprawki. Teoretycznie, pracę powinno się pisać w czasie wakacji, czyli od maja do sierpnia, ale w moim przypadku było trochę inaczej.
Pierwsze zajęcia
Rok akademicki zaczął się 12 września, ale jak to bywa, pierwszy tydzień minął na organizacji, więc zajęcia miały charakter zapoznawczy. Jest to istotne, ponieważ samemu się decyduje w jakich zajęciach chce się uczestniczyć. To było dla mnie coś nowego, tak samo jak liczba zajęć.
Na rok akademicki przysługuje 60 punktów ECTS. Przedmioty są punktowane po 10 lub 20 ECTS. Miałem 3 obowiązkowe zajęcia (2 w I semestrze i 1 w II semestrze), wszystkie po 10 punktów. Reszta należała do mnie. To ile zajęć dobiorę w I semestrze, ile w II. Szybka matematyka: maksymalnie 6 przedmiotów na cały rok akademicki. Czad!
Najistotniejsze różnice w systemie, które rzuciły mi się w oczy
Charakter zajęć różni się od polskiego systemu. Przede wszystkim frekwencja! Zajęcia nie są obowiązkowe, nikt nie sprawdza obecności, nie robi list, a treść wykładów można pobrać ze strony uniwersytetu. Mimo to, sala zawsze wypełniała się studentami, czasami nawet brakowało miejsc siedzących.
Po drugie, praktyczne podejście do studenta, niejako zmuszenie go do myślenia i samodzielnej pracy (a czasami tej pracy jest ogrom). Dzięki temu kształtujesz siebie, samodzielnie zdobywasz potrzebne informacje, polegasz na sobie, trenujesz samodyscyplinę. Brzmi strasznie? Niekoniecznie!
Poza indywidualnymi projektami, są też projekty w grupach. Pozwalają one na interakcje z innymi osobami, testujesz swoje zdolności do pracy w team’ie. Jeżeli gdzieś po drodze napotkasz problem, prowadzący zajęcia lub opiekun roku zawsze i chętnie(!) udzielą ci pomocy.
Nie musisz obawiać się niczego, tutaj Twój profesor jest Twoim przyjacielem i to w sensie dosłownym. Nie zwracasz się do niego/niej per Pan/Pani, mówisz mu/jej na Ty. Jednym z ich zadań jest pomoc studentom i robią to z uśmiechem na twarzy.
Dodatkowo, wykładowcy zapraszają na zajęcia osoby z branży i firm, które mogą być Twoimi przyszłymi miejscami pracy. Daje to możliwość do zapoznania się z ich ofertą na żywo, zadanie pytań i czasami na możliwość zdobycia pracy będąc jeszcze studentem, ponieważ dużo firm rekrutuje studentów już w czasie takich spotkań.
Praca i inne aktywności “pozaszkolne”
W międzyczasie, po ochłonięciu i wejściu w tok nauki, udało mi się znaleźć czas na dodatkową pracę. Tak, jest to możliwe, tym bardziej, że ofert dla studentów jest mnóstwo i pracodawca idzie na rękę – sam decydujesz czy chcesz pracować 16 (pół etatu) 24 (3/4 etatu) czy 32 (pełen etat) godziny.
Dodatkowo, uczelnia proponuje, wręcz zarzuca Cię propozycjami zajęć pozalekcyjnych, m.in. koła naukowe, zajęcia sportowe, udział w konferencjach, wyjazdach edukacyjnych. Tak też znalazłem się w uniwersyteckiej drużynie piłki siatkowej i piłki ręcznej. Ponadto, chodziłem na cykl wykładów poświęconych najnowszym odkryciom naukowym. Ktoś zapyta: „Gdzie w tym wszystkim czas na zabawę?”. Czasu i sposobności jest wiele, trzeba tylko być zorganizowanym i systematycznym, by nie zostawiać projektów na ostatnią chwilę.
Kilka uwag ode mnie godnych zapamiętania
Czas płynął bardzo szybko i nawet nie obejrzawszy się, pierwszy semestr zmierzał ku końcowi.
Kolejna różnica między polskimi a brytyjskimi studiami. Tutaj semestr trwa 12 tygodni, więc ja po sesji egzaminacyjnej byłem już 6 grudnia, a drugi semestr zaczynał się 9 stycznia. Miesiąc wolnego! Same egzaminy wymagają bardzo dobrego przygotowania. Nie tylko z materiałów przedstawionych na wykładach. Jeżeli chce się dostać dobrą ocenę, trzeba pokazać, że sięgnęło się po literaturę polecaną na wykładach.
Nie ma też możliwości pójścia na łatwiznę i korzystania z pomocy czy ściąg. Tego typu rzeczy nie są tolerowane, a osoba przyłapana na gorącym uczynku jest wydalana z uczelni ze skutkiem natychmiastowym.
Dodam jeszcze, że w porównaniu z polską uczelnią, tutaj ma się jedną szansę na zaliczenie egzaminu. Jeżeli coś pójdzie nie tak, czeka się na dodatkowy termin, ale dopiero w sierpniu. Ponadto, miesiąc wolnego nie oznaczał totalnie nic nie robienie. Nadal spotykałem się ze swoim supervisor’em i pracowaliśmy nad progresem pracy magisterskiej.
Drugi semestr na magisterce polegał w większości na pisaniu pracy magisterskiej. Dzięki możliwości wybrania sobie zajęć (5 na 6 zdałem w I semestrze), miałem bardzo dużo czasu na pisanie.
Podsumowując czas spędzony na Strathclyde…
Nie mógłbym być bardziej spełniony! Studiuję coś co mnie interesuje, zajęcia są prowadzone w ciekawy sposób, prowadzący zachęcają do aktywnego uczestnictwa w życiu uczelni. Jest zarówno czas na naukę, jak i na zabawę.
Dzięki praktycznemu podejściu do nauki, nie traci się czasu na mozolne ślęczenie nad książkami i zakuwanie niepotrzebnej teorii. W razie problemów zawsze można liczyć na pomoc opiekuna roku czy prowadzącego zajęcia. Dzięki możliwości studiowania w Glasgow, rozwinąłem siebie, swoją osobowość, popracowałem nad samodyscypliną, a przy licznych dodatkowych zajęciach, dobra organizacja okazała się kluczem do sukcesu.
Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy mając ponowny wybór pomiędzy czy iść na magisterkę na Strathclyde czy nie, odpowiedziałbym TAK, bez chwili zastanowienia!