Przed wyjazdem na studia za granicę większość osób staje przed wyborem: akademik czy prywatne mieszkanie? Każda z opcji posiada swoje wady i zalety, jednak dla mnie wygodniejszy był akademik z kilku powodów, m.in. lokalizacji, ceny oraz braku czasu.
Zaczynając od początku – dlaczego akademik?
Na studia na University of Leicester zdecydowałam się na przełomie lipca i sierpnia, tak więc nie miałam zbyt wiele czasu na szukanie mieszkania prywatnie. Najlepiej jest obejrzeć je wcześniej, umawiając się na “viewing” z “landlordem”, czyli właścicielem lub agencją, żeby uniknąć nieporozumień, rozczarowania lub oszustwa. Decydując się na akademik nie jest to konieczne, ponieważ na stronie uniwersytetu znajdziemy wszystkie informacje dotyczące zakwaterowania razem z cenami, zdjęciami i regulaminem.
O akademikach…
University of Leicester oferuje dwa główne rodzaje zakwaterowania: Oadby Student Village lub City Living, łącznie 13 różnych akademików. Pierwsza opcja jest to osiedle przeznaczone dla studentów, znajdujące się w pobliżu ogrodu botanicznego, jednak dość oddalone od centrum miasta. Mieszka tam ponad 1800 studentów, a droga na uniwersytet zajmuje 15 minut autobusem lub 40 minut pieszo. Pomimo dość niewygodnej lokalizacji, jest to jeden z najładniejszych akademików, gdzie regularnie organizowane są różne imprezy i wydarzenia, takie jak piknik czy warsztaty.
Mnie przekonała druga opcja – City Living, która obejmuje kilka akademików w różnych lokalizacjach bliżej uniwersytetu i centrum. Warto zdecydować się na mieszkanie bliżej uczelni, ponieważ pozwala to zaoszczędzić pieniądze i czas. Najbliżej uniwersytetu jest Freeman’s Common oraz Nixon Court tuż obok, zaledwie 5 minut drogi.
W ofercie jest 8 rodzajów pokoi:
- Twin Room
- Single Bedroom
- Single Bedroom with Washbasin
- Single Bedroom with Washbasin (Adapted)*
- Single Ensuite
- Single Ensuite (Adapted)*
- Single Studio Flat
- One Bedroom Flat
Ceny wahają się od £85.40 do £173.60 za tydzień. Do wyboru jest także opcja “self catered” dla tych, którzy planują sami gotować lub “catered” z gotowymi posiłkami.
Aplikacja o akademik
Proces aplikacji jest niezwykle prosty i szybki. Wszystko przebiega on-line. Najpierw konieczne jest założenie konta na stronie uniwersytetu dotyczącej “Accommodation”. Następnie, spośród wszystkich akademików wybiera się cztery i tworzy listę preferencji. W ciągu kilku dni przychodzi odpowiedź do jakiego akademika zostałeś przydzielony i w ciągu tygodnia musisz zdecydować, czy akceptujesz ofertę. W moim przypadku z przyjęciem oferty wiązała się zaliczka w wysokości £250. Kontakt obowiązuje przez 39 tygodni, a płatność podzielona jest na 3 raty:
- £1,392 do końca września,
- £1,392 do połowy stycznia
- £609 do połowy maja.
Przy swoim wyborze akademika kierowałam się przede wszystkim niską ceną i zostałam przydzielona do jednego z tańszych – Freemen’s Common i płacę £87.00 za tydzień. Niestety niska cena i doskonała lokalizacja to jedyne z zalet tego zakwaterowania.
Mój pokój i akademik
Mieszkam w jednoosobowym pokoju “Single Bedroom”, w którym znajduje się pojedyncze łóżko, szafka nocna, biurko, krzesło, szafa, cztery półki oraz kosz na śmieci. Mój pokój jest na parterze, a z okna mam widok na inny akademik „Nixon Court”.
W tym samym flacie mieszka ze mną dziewięć dziewczyn i mamy wspólną kuchnię oraz dwie łazienki. W kuchni znajduje się mikrofala, czajnik, 2 lodówki oraz zamrażarka, 2 kuchenki, 2 piekarniki, 2 zlewy oraz stół z krzesłami. Dodatkowo, każdy ma do dyspozycji swoją szafkę z dwiema półkami. Na piętrze znajduje się także pokój z deską do prasowania, żelazkiem, miejsce na powieszenie prania i umywalki.
Na terenie akademika mamy płatną pralnię oraz “Common Space”, gdzie można zapoznać się z resztą studentów, grając w bilard lub ping-ponga. Przed budynkami znajduje się duży parking, a między nimi często można zauważyć myszy, szczury, wiewiórki i zające, tak więc powinna być to zachęta dla miłośników zwierząt.
Kilka słów o dniu przeprowadzki
Byłam pierwszą osobą, która wprowadziła się do bloku, w którym mieszkam. Przyjechałam 16. września i przez tydzień mieszkałam sama. Z lotniska przyjechałam dwoma autobusami, następnie w recepcji dostałam klucz i studentka z drugiego roku zaprowadziła mnie do mojego pokoju oraz pomogła z walizkami.
Pierwsze wrażenie na temat pokoju to, że jest on większy niż się spodziewałam, ale jest w nim ciemno i bardzo gorąco przez rury biegnące przy podłodze. Widać także, że jest to jeden ze starszych akademików i długo nie był odnawiany. Meble widziały lepsze lata, półki nie są dokręcone, a w oknach kraty, które na szczęście można otworzyć. Pierwszym zdziwieniem był fakt, że ten sam klucz otwiera drzwi frontowe i te do mojego pokoju, dlatego postanowiłam sprawdzić, czy nie pasuje także do innych zamków. Okazało się, że mój klucz otwiera pokój obok, dlatego następnego dnia zgłosiłam to i problem został rozwiązany – zmieniono zamki.
Kolejnym zdziwieniem był bałagan w kuchni pozostawiony przez studenta z Azji, który wyprowadzał się tego samego dnia, którego ja się wprowadziłam. Dowiedziałam się, że kuchnie i łazienki są sprzątane, jednak po przyjeździe spodziewałam się zobaczyć czystą kuchnię. Po tygodniu wprowadziła się dziewczyna z Meksyku, z którą szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Oprócz niej w moim bloku mieszkają dziewczyny z Anglii, Kanady i Afryki. Do tej pory świetnie się dogadujemy i jedyny problem z jakim się spotkałyśmy to kilkugodzinny brak światła, który został rozwiązany przez elektryka. Miałam także problem z płatnością za akademik, jednak uniwersytet pokazał, że wszystko da się rozwiązać. W regulaminie znalazłam, że płatności można dokonać przelewem, kartą lub gotówką. Zdecydowałam się na ostatnią opcję, jednak usłyszałam, że nie ma możliwości płatności gotówką i że był to błąd w regulaminie, który należy poprawić. Na szczęście uniwersytet wydłużył mi czas o 2 tygodnie, tak więc zdążyłam założyć konto w banku, a następnie zapłaciłam kartą.
Podsumowując…
Freemen’s Common dla studentów University of Leicester to dobre rozwiązanie na pierwszy rok studiów. Dobra lokalizacja i dobra cena rekompensują niski standard. Polecam zabrać ze sobą lub kupić na miejscu różne dekoracje typu plakaty, zdjęcia, czy książki, którymi można wypełnić puste ściany i półki. Ogólnie jestem zadowolona ze swojego mieszkania i tydzień wystarczył, żeby się przyzwyczaić do nowych warunków. Tak więc nie ma co się bać! ?